Cześć :)
Jak wiele osób, które namiętnie szydełkują- tak i ja uzależniona jestem od udziału w Calach. Dziś zaprezentuję Wam chustę, którą wydziergałam w Calu Mandalove. Przyznam się po dobroci, że w chuście zakochałam się od pierwszego wejrzenia i mimo natłoku obowiązków najzwyczajniej musiałam ją zrobić...
Wzór podzielony jest na części, a każda z nich nosi niezwykłą, przenikniętą symboliką nazwę.
Pierwsza część to Ganapati, czyli imię dewy z indyjskiej mitologii. Ganapati usuwa wszelkie przeszkody i zapewnia powodzenie w najróżniejszych przedsięwzięciach. Złamany kieł, który czasem trzyma w jednej ręce, przypomina, że aby posiąść wiedzę i wnikliwość, trzeba nieustannie się uczyć.
A tak prezentuje się Ganapati na chuście autorstwa SisHomemade.
Druga część to Sari, czyli tradycyjny ubiór kobiecy w Indiach, składający się z długiego pasa materiału, który układa się na różnorakie sposoby. Sari podkreślają kobiecą urodę od niepamiętnych czasów. Jego powstanie datowane jest gdzieś między V a IV w. p.n.e., a badania archeologiczne potwierdziły, że już 5 tys. lat p.n.e. w południowo-wschodnich Indiach zbierano w lasach dzikie jedwabniki. Z ich kokonów przędzono nici i tkano materiały. Te jedwabne nici, zwane zari, pokrywano prawdziwym złotem, w tańszej wersji miedzią czy też srebrem.
A tak prezentuje się moja MandaLove po wykonaniu drugiej części wzoru.
Trzecia część to Taj Mahal- jeden z siedmiu cudów świata. Świątynia miłości, wybudowana by upamiętnić Mumtaz Mahal - ukochaną zmarłą żonę Szahdżahana. Został zaprojektowany w taki sposób, aby wyglądać identycznie z każdej strony, a jego największe piękno było widoczne jedynie dla tych, którzy znajdą się wewnątrz budowli. Wybudowano go z białego marmuru, który w nocy odbija światło księżyca. Jak Taj Mahal prezentuje się na chuście? Spójrzcie sami.
Czwarta część tejże chusty to Tihai. Kathak to jeden z ośmiu klasycznych stylów tańca indyjskiego. Tradycja przypisuje jego powstanie wędrownym bardom i opowiadaczom historii, zwanym Kathakarami, a sama nazwa pochodzi od słowa katha, czyli bajka lub opowiadanie. Taniec składa się z kilku elementów, które łączy krótka rytmiczna kombinacja zwana Tihai. A tak ten motyw wygląda na chuście.
Kolej na piątą część, czyli Garam masala. To aromatyczna i rozgrzewająca mieszanka przypraw, wywodząca się z kuchni orientalnej. W języku hindi oznacza dosłownie „gorące przyprawy”, zazwyczaj jest aromatyczna i ostra. Podkreśla smak potraw oraz jest uważana za składnik, dający uczucie szczęścia i dobrego samopoczucia. Niestety nie wiem, jakim cudem nie uwieczniłam tej konkretnej części na zdjęciu, więc zaprezentuję Wam ją razem z częścią szóstą, której nazwa brzmi Mehendi. Pod tą nazwaą kryje się sztuka zdobienia ciała sproszkowanymi liści henny, która ma przynieść szczęście i radość. Dawniej tradycyjnie malowano ręce, nogi, a czasem plecy panny młodej. Współcześnie kobiety zdobią swoje ciała także przy innych ważnych okazjach. Wierzą, że henna na ciele chroni je, ich rodziny i domostwa.
Ostatnia część chusty otrzymała wdzięczną nazwę Holi. Nie ma na świecie drugiego tak kolorowego święta, zwanego zresztą też Festiwalem Kolorów. Zawsze wypada w pierwszą pełnię Księżyca na przełomie lutego i marca. Gdy zaczyna się holi, znikają wszelkie podziały. Starzy znajomi czy obcy sobie ludzie, bez różnicy, obsypują się kolorowymi proszkami, świętując początek wiosny. Z uwagi na kolor, jaki wybrałam do wykonania tejże chusty zaliczam się do #holiteamu :)
A tak prezentuje się chusta w pełnej okazałości.
Dwa ostatnie zdjęcia najpełniej oddają rzeczywisty kolor chusty. Wynika to z faktu, że poprzednie zdjęcia wykonywane były o różnych porach dnia, w zależności, kiedy skończyłam dziergać daną część.
Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, bo wzór nie należy do łatwych i wymagał ode mnie maximum skupienia. Najważniejsze, że bardzo podoba się nowej właścicielce.
To tyle w kwestii rękodzielniczej. Pochwalę się Wam moim nowym lokatorem, a raczej lokatorką. To urocza kocica o imieniu Ważka, którą najzwyczajniej w świecie ktoś podrzucił. Bardzo przykre, ale nie mam serca pozostawić jej bez opieki, w końcu ten zwierzaczek nie jest niczemu winny, a bezduszność ludzka nie zna granic.
To tyle na dziś. Miłego popołudnia :)
Przepiękna chusta w cudnych kolorach :-)
OdpowiedzUsuńKicia słodka, dobrze, że na Ciebie trafiła :-)
pozdrawiam :-)
Kolor faktycznie zniewalający. Te szmaragdy urzekają ;)
UsuńChusta przepiękna! Kolor jak ocean. A historia każdej części bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńKicia piękna. Dobrze, że u Ciebie znalazła schronienie.
Uściski:)
Taka już jestem, że nie potrafię przejść obojętnie. I naprawdę zastanawia mnie, jakim trzeba być człowiekiem, by w tak podły sposób zachować się. Przecież te maleństwa bez pomocy człowieka czekałaby pewna śmierć :(
Usuń